piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 12 - Ból, płacz, cierpienie.

     Po tym jak Natsu wyszedł z sali, Lucy ogarnął ogromny smutek oraz samotność. Miała wiele czasu na przemyślenie wszystkiego, ale właśnie dlatego czuła się jakby była uwięziona we własnych uczuciach. Lucy westchnęła ciężko i zamknęła oczy, próbując przegonić łzy, które szkliły jej oczy. Niczego już nie rozumiała, poza tym, że znów zaufała tym niewinnym oczom. Ale czy słusznie? 
- Jak oni mogli mnie wszyscy oszukiwać? - pomyślała, a wtedy również przypomniał jej się Laxus. Od razu rozszerzyła oczy, jakby ze strachu i zakryła ręką usta, jakby bała się, że zaraz krzyknie. Ogarnęła ją złość i smutek w tym samym czasie.  Lekko zacisnęła jedną pięść.
- On też mnie okłamał? Ale przecież on... - mówiła do siebie szeptem, próbując pogodzić wszystkie fakty w jedno, ale oczywiście jej się nie udało. Przecież musiałaby rozmawiać z nimi wszystkimi jeszcze raz żeby wyciągnąć od nich jakiekolwiek informacje i widzieć w czymkolwiek prawdę. Wtedy blondynka spojrzała na drzwi i przełknęła ślinę. Nie, tak nie mogło dalej być. Każdy ją oszukiwał. Może to wcale nie jest żadna dobra gildia, idealna, taka ze śmiejącymi się ludźmi, z zabawami i samym szczęściem. Może nikomu już nigdy nie powinna zaufać i pogodzić się w końcu ze swoim prawdziwym życiem. Poślubić nieznajomego mężczyznę i wtedy jej ojciec będzie szczęśliwy. Co jej innego zostało? Powrót do Fairy-Tail jak najbardziej odpadał. Nie miała zamiaru wracać do tych wszystkich ludzi, którzy tylko ją oszukują. Po namyśle, jeszcze raz spojrzała na drzwi. Mimo tego, że się wahała,  postanowiła to zrobić. 
- Wracam do domu. - powiedziała na głos z determinacją i zacisnęła mocno pięści. To było jedyne wyjście, mimo tego, że tak bardzo nienawidziła swojego ojca. Łza spłynęła jej po policzku, po czym odczepiła od siebie weflon. Zasyczała z bólu. To nie był najlepszy pomysł. Zauważyła, że trochę leciała jej krew, ale zbytnio się tym nie przejęła. Podeszła powoli do drzwi w swoich szpitalnych ubraniach. Była już noc, więc po korytarzu nie chodziło zbyt wiele osób, jednak wiedziała, że i tak ją zauważą. Zamknęła oczy i wypuściła powietrze. W pewnym sensie wiedziała, że to do niej niepodobne żeby tak się zachowywać, ale miała już wszystkiego dość. Po tym wszystkim pomyślała sobie, że przecież nie ma w życiu żadnej osoby której mogłaby naprawdę zaufać. Zawsze była sama. Nie było już odwrotu. Szybko pociągnęła za klamkę od drzwi i kiedy wyszła, biegła z całych sił do wyjścia. Kiedy spojrzała się do tyłu, biegło za nią kilku lekarzy zdziwionych jej zachowaniem, ale nie poddała się przy ucieczce. Po tym jak wybiegła z budynku, lekarze się zatrzymali i zdyszani krzyczeli w jej stronę, jednak nie mogli dalej biec ze względu na pracę, a skoro pacjent nie chce się leczyć, nie mają prawa robić nic więcej. Lucy biegła przed siebie.
- Ehh, dobrze, że mnie teraz nikt nie widzi. - spuściła głowę w biegu, zawstydzona, że musi biec bez żadnych butów, w samym ubraniu ze szpitala, co wyglądało jak krótka sukienka. To było najgorsze. Dopiero po około 10 minutach biegu zauważyła, że nadal strasznie jej słabo. Upadła na kolana, przez co zdarła jej się skóra i zaczęła lecieć krew. Ręce miała całe obdrapane. Zasyczała i zacisnęła oczy, prawie leżąc na ziemi.
- A więc tu jest moja narzeczona? W końcu się spotykamy. - usłyszała głos jakiegoś mężczyzny, który podał jej rękę, żeby wstała. Zdziwiła się, nie wiedząc o co mu chodzi i spojrzała na jego twarz. Chłopak miał cwany uśmiech, był przystojny, trochę umięśniony i miał blond włosy.
- K-kim ty jesteś? - powiedziała zdezorientowana Lucy.
- Sting Eucliffe, twój przyszły mąż.
***
Chłopak nie wiedział jeszcze o tym, że Laxus tak nagadał Lucy, ale wiedział jedno. Udawał, że to on kupił jej tę sukienkę. Natsu zaraz z rana wściekły kopnął drzwi od gildii butem i z pięściami w ogniu szukał Gray'a i Laxus'a. Miał sporo czasu przed spaniem, żeby przemyśleć sobie to co zrobili. Wychodzi na to, że oboje oszukiwali Lucy, tylko nie wiedział dokładnie z czym. Jednak kiedy wszedł z Happy'm do gildii, wszyscy byli jakoś poważniejsi niż zwykle. 
- No dalej, gdzie się chowacie idioci! - krzyknął wściekły Natsu, gotowy do walki. Jednak Erza złapała go do góry za bluzkę i zacisnęła pięść.
- Nie pora na twoje wygłupy. Lucy uciekła ze szpitala! - mówiła z poważną miną. Kiedy usłyszał to od szkarłatnowłosej, rozszerzył oczy, a jego pięści nie miały już ognia.
- C-co? - mówił zdziwiony, próbując zrozumieć dlaczego by to zrobiła. Zmarszczył brwi i robił się coraz bardziej zdenerwowany.
- To na co wy czekacie?! Przecież trzeba ją szukać! - krzyknął z zapałem w oczach. Nie darowałby sobie jakby coś jej się stało. Wszyscy już wiedzieli, że i tak nic do niego nie dotrze, bo jak najszybciej wybiegł z gildii. Był smoczym zabójcą, więc jego węch był bardzo dobry, lecz po takim czasie ciężko było wyczuć jej zapach. Biegł wszędzie, próbując wyczuć cokolwiek co miałoby go zaprowadzić do blondynki. Dziwne, że tak daleko by uciekła. I gdzie? Natsu nie miał pojęcia, że Lucy została porwana przez jej 'narzeczonego' i nie wiedział co się teraz z nią dzieje. Ale nie działo się nic dobrego.
***
- Wypuść mnie stąd! Słyszysz?! - krzyczała Lucy, mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy. Była cała w ranach, we krwi, cała obdrapana. Płakała mocno. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. Kiedy wczoraj spotkała swojego 'narzeczonego', okazało się, że to jakiś potwór. A przynajmniej miał taki podły charakter. Więc taką osobę kazał jej poślubić jej ojciec? Sting kazał jednemu ze swoich ludzi ciągnąć Lucy po ziemi, przez co właśnie miała wiele ran na ciele. Zaprowadzili ją do tego podziemia i przykuli do jakichś łańcuchów. Nie to miała na myśli kiedy nie chciała wracać do gildii. Jedynym oświetleniem były pochodnie.
- Proszę, niech ktoś mnie uratuje. - mówiła z drżącym głosem, a rzeka łez spływała jej po policzkach. Była bardzo słaba, w końcu dopiero w nocy wybiegła ze szpitala. Poza tym, nie odzyskała swoich sił, a kiedy zrobili jej tyle ran, jak inaczej miała się czuć? Ten facet jest bez serca.
- Słyszysz?! Pokaż się debilu! - krzyknęła z bezradności.
- Po co mnie tu trzymasz?! - wtedy się poddała. I tak nikt nie przyszedł. Skoro ma być gdzieś więziona, chciała wiedzieć dlaczego.  Jednak po kilku minutach usłyszała jakieś kroki. Miała wielką nadzieję, że ktoś przyszedł ją uratować.
- Natsu? - szepnęła i spojrzała w stronę cienia, ale to nie był Natsu. Tylko Sting. Uśmiechał się cwanie i podszedł do niej blisko. Próbowała się wyrwać z jego dotyku, ale nie mogła przez to, że była przywiązana. Sting złapał ją za podbródek.
- Czyżbyś miała innego na oku? - był przy jej twarzy zdecydowanie za blisko. Mimo tego, że Lucy ruszała głową, aby jak najdalej być od jego podłej twarzy, nie mogła nic zrobić. Blondyn pocałował ją szybko bez emocji i trzymał ją mocno za podbródek, co ją bolało.
- Zostaw mnie! Po co to robisz! - krzyczała, cały czas płacząc. Sting cały czas na siłę ją całował, a jej sprzeciwy i zamykanie ust na siłę nic nie dały, ale za chwilę się od niej oderwał.
- Bo jesteś moja. Nie będziesz wypowiadała imienia innego mężczyzny, bo dostaniesz karę. Zrozumiano, kochanie? - wyszczerzył białe zęby i złapał Lucy mocno za włosy. Przez to zasyczała.
- Nie mów do mnie kochanie! - nie chciała być tak traktowana. Już dawno by próbowała go kopnąć, gdyby nie to, że nogi także miała związane.
***
Bardzo zaniepokoiło go to, że nigdzie nie mógł wyczuć Lucy. Postanowil przejść się do szpitala i dopiero wtedy zacząć swój trop, w końcu stamtąd dziewczyna uciekła. Po kilku minutach jeszcze bardziej się niepokoił, jednak miał przeczucie, że idzie w dobrą stronę. Westchnął ciężko, trochę zrezygnowany i usiadł kolanami na ziemię, martwiąc się o to, czy ją w końcu znajdzie. 
- Zaraz, dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej? - powiedział po chwili, patrząc na ziemię. Przybliżył nos do ziemi, może i nie wyglądało to zbyt mądrze, ale chociaż raz sam Natsu dobrze o czymś pomyślał. Jego oczy od razu się rozszerzyły, bo poczuł zapach Lucy. Zapach czuł cały czas w ziemi, co go o wiele bardziej zmartwiło. Wstał i był w szoku. 
- Czy ona?... - teraz już był pewny, że Lucy nie żyje. Ogarnęła go wściekłość, przygnębienie. Nie wiedział co miał ze sobą zrobić. Łzy zaczęły samowolnie lecieć mu po policzkach, ale twarz nie wyglądała na przygnębioną. Raczej zszokowaną i wściekłą. Natsu zacisnął zęby i szybciej oddychał. Winił siebie za wszystko. Teraz pozostała zemsta. Na kimkolwiek, kto zrobił to Lucy. A potem... sam nie miał pojęcia co zrobi. Miał w głowie tak wiele emocji, ale skupił się tylko na jednej. Wściekłość. Znając już zapach Lucy połączony z ziemią, wyczuwał go już w biegu. Pędził jak najszybciej, bardzo zdenerwowany, nie mając już żadnych nadziei. 
______
Wydaje mi się, że trochę zawaliłam w pisaniu? Postaram się, żeby było lepiej w następnym rozdziale, ale mam nadzieję że was jakoś zaciekawiło. Znów troszeczkę zmieniłam plany, haha. :3 Tak wiem, biedny Natsu i Lucy. Jestem podła. 

4 komentarze:

  1. Fajnie to napisałaś :) i bardzo mi się podoba ta smocza więź :*
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurna.... Biedny Sting na tym blogu to brutal ;c
    Kin: Zaczyna mi się podobać w wersji bad boya :*
    Sting: Mam do wyboru sadystkę i masochistkę zachowującą się jak Juvia... Wybieram masochistkę!
    Shi: Sring-sama! *przytula i całuje*
    Kim: *zasłania ich parawanem*
    Kin: Wybacz za nich Kiri... Oni tak zawsze ;c Ale nie ważne! Rozdział cudny, a Lucy na tym blogu wydaje się strasznie impulsywna. W ogóle czy ona jest tu magiem? Jakoś nigdzie tu nic nie pisze na ten temat. No. Chyba trzeba kończyć komentarz, a z tego że Shiru i Stingowi troche się zejdzie muszę to zrobić samotnie... Fantastyczny rozdział, Sting bad boy i wściekły Natsiasty ;3 Pozdrawiam i życzę weny! Do następnego rozdziału! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę i nadgoniłam T^T Teraz muszę czekać na ciąg dalszy. T^T
    Kiedy następny? Pewnie słyszysz to często, jednak zrozum, że czytelnicy chcą wiedzieć co będzie dalej. Nie mogę też uwierzyć w to, że zmieniasz dobre postacie na złe. Hiro w swojej mandze robił na odwrót. Np. Weźmy takiego Gajeela, który będąc w phantom lord był złym człowiekiem, ale potem się zmienił. Z Laxusem było podobnie, bo dopiero po wygnaniu się opamiętał, a ty mi tu robisz z niego złego gościa T^T Gadam od rzeczy, ale nie mogę tego przeboleć :P
    Dobra koniec komentarza :P
    Rozdział mi się podobał i nie mogę się doczekać następnego dlatego przesyłam dużo weny ^^
    Pozdrawiam
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń

Daj mi znać co myślisz o blogu i czy opowiadanie się podoba :) Będę bardzo wdzięczna, a da mi to również bardzo dużo motywacji do pisania. Dziękuję! (: