- Więc co masz zamiar ze mną zrobić? W sumie nie wiem czy chcę to wiedzieć. Tylko dlaczego to robisz? Chciałam zgodzić się na ten cholerny ślub i żyć w jakimś związku z fałszywej miłości, ale nie chciałam wyjść za psychopatę. - mówiła z bezradności z drżącym głosem. Próbowała spojrzeć w twarz blondynowi, który nie był widocznie zadowolony z tego jak Lucy go nazwała. Przez chwilę w sumie miała wrażenie, że chłopak wydawał się normalny. Wyglądał na trochę przejętego, puścił ją i westchnął ciężko. Jednak nie dostała żadnej odpowiedzi, co ją zdenerwowało.
- Dlaczego mi nie powiesz? - powiedziała, a wtedy chłopak odwrócił się od niej i zaczął iść.
- Słyszysz?! Przecież mówię do Ciebie! - krzyknęła, ale on nie bardzo się tym przejął.
- Nie obchodzi mnie to. - wtedy odwrócił się na chwilę, znów z tym podłym uśmiechem. Za chwilę spojrzał się na jednego z jego ludzi.
- Dopilnuj żeby nie wydała z siebie żadnych dźwięków. Najlepiej żeby była nieprzytomna. Muszę coś załatwić.
- Tak jest! - odpowiedział jeden chłopak, a potem cwanie uśmiechnął się w stronę dziewczyny. Znów próbowała się wyrywać. Słyszała ich rozmowę.
- J-jak to nie przytomna! Czy wy w ogóle nie macie żadnych uczuć?! Obiecuję, że nie będę nic mówiła, tylko nie rób mi nic, proszę. - błagała z płaczem, jednak to nic nie dało. Chłopak podszedł do niej, a ona drżała.
- Nie! - to było ostatnie co powiedziała kiedy się zbliżył. Wtedy została jej tylko ciemność. Nic nie czuła, nic nie słyszała. Tymczasem Sting szedł w kierunku Natsu. Wiedział z jakiego kierunku przyjdzie i wiedział, że to smoczy zabójca. Stanął na drodze ze skrzyżowanymi rękami i zamknął oczy, uśmiechając się. Był pewien, że plan się uda.
***
Cały czas biegł, ale po pewnym czasie ślad się urywał. Czy to znaczyło, że to już blisko? Jedno było pewne. To miejsce wyglądało jak las, z tym że była tam tylko jedna droga. Musiało to być tam. Tylko dlaczego Natsu wyczuwał jakąś negatywną aurę?
- Zemszczę się, zemszczę na kimkolwiek to zrobił. - powtarzał sobie w myślach. Pobiegł w stronę drogi, na której z daleka zobaczył mężczyznę. Skrzywił się. Czy to on?
- Gadaj co zrobiłeś z Lucy! - krzyknął i przybliżył się bardziej, jednak trzymał dystans. To na pewno nie przyjaciel. Usłyszał wredny śmiech.
- Twoja Lucy już nie żyje. - wzruszył ramionami i udawał, że jest mu smutno z tego powodu.
- Hm, chyba zaraz się popłaczę. - dodał i zaśmiał się znowu. Natsu rozszerzył oczy i zacisnął pięści. Upadł na kolana i wciąż nie mógł w to uwierzyć.
- A więc to prawda. Miałem rację. A miałem jeszcze nadzieję, że może to nie prawda, ja... - mówił do siebie z drżącym głosem. Nie mógł już jej nigdzie wyczuć, nie mógł nic usłyszeć. Ta pustka go dobijała jeszcze bardziej.
- No więc, masz zamiar walczyć? Zbytnio nie mam czasu. Wybacz, że przeszkadzam w żałobie. - mówił Sting sarkastycznie, ciesząc się z tego, że jego plan wypalił. Jednak nie spodziewał się tak nagłego ataku.
- Ryk ognistego smoka! - Sting po prostu ominął płomienie.
- Myślisz, że pokonasz byłego mistrza gildii? Nie wydaje mi się. - powiedział z pewnością siebie, co zdziwiło Natsu.
- A żebyś wiedział, że Cię pokonam! - po chwili krzyknął różowowłosy, wściekły.
- Hm. Co da Ci zemsta, skoro już nigdy jej nie odzyskasz? - mówił z obojętnym głosem, ziewając, co pokazało Natsu, że on naprawdę się nim nie przejmuje. Jednak to pytanie trafiło w sedno. Natsu sobie coś uświadomił. To było najgorsze. Że już nigdy nie zobaczy Lucy. Nie porozmawia z nią, nie zobaczy jak się uśmiecha lub jak na niego krzyczy. Wolałby żeby go nienawidziła, ale żeby chociaż żyła. Chłopak cały czas siedział na kolanach załamany, a po policzkach spłynęły mu łzy. Stracił całą wolę walki. Sting mu się przyglądał. Po jakimś czasie postanowił się odezwać.
- Trzeba było ją chronić. - to były jego ostatnie słowa, po czym zniknął. Natsu zdawał sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie jego własna wina. Dał uciec zabójcy Lucy, ale co najważniejsze...nie ochronił jej. Głowę położył na ziemię i drżał ze łzami w oczach i zaciśniętą pięścią. Dopiero udało mu się chociaż trochę otrząsnąć po jakimś czasie. Wtedy wstał i załamany szedł do gildii. Już niepotrzebny był mu pośpiech.
***
Wy też jej nigdzie nie znaleźliście? - westchnęła Erza po powrocie do gildii. Każdy próbował szukać Lucy, jednak wszyscy wiedzieli, że to na nic dopóki Natsu jej nie znajdzie. Nie było już tak wesoło jak zawsze, a wszyscy martwili się gdzie jest dziewczyna. Nawet Laxus, który jak zwykle stał na piętrze. Wyszedł z gildii podczas poszukiwań ostatni i wrócił jako pierwszy. Może dlatego, że nie chciał aby ktokolwiek wiedział, że sam się przejął? Westchnął, zastanawiając się co się stało. Z resztą wszyscy zadawali sobie to pytanie. Nie musieli czekać długo. Do gildii wszedł Natsu, który wyglądał jak nie on. Był cały blady, widać było, że załamany. Nie patrzył na nikogo. Miał również sine oczy od płaczu. Nie obchodziło go to, że to nie męskie. Każdy spojrzał się na niego, kiedy podszedł do lady.
- Mira, jak najwięcej sake. - westchnął załamany. Białowłosa spojrzała się na niego ze zmartwieniem, po czym podała mu szklankę alkoholu. Obok Natsu siedziała Cana, z beczką sake przy sobie. Niestety Natsu jej ją zabrał i zaczął pić jak najszybciej. Każdy w gildii rozszerzył oczy i zdziwił się na ten widok.
- Hej, to było moje! - tylko Cana przejęła się tym, że to jej zabrano alkohol, ale również pomyślała, że to do Natsu nie podobne. On nigdy nie pił, nawet w małych ilościach. Ale żeby pił z beczki jak Cana? Natsu wypił całą zawartość alkoholu z beczki i kaszlnął przez to, że pił za szybko. Chciał wstać z krzesła, ale upadł na ziemię, bardzo pijany.
- Stary, ty serio zaszalałeś. - podszedł do niego Gray i westchnął. Pomógł Natsu wstać i dopiero wtedy zauważył jego całkowity stan.
- M-maja fina, Luce nie szyje. (Moja wina, Lucy nie żyje.) - mówił Natsu pod nosem.
- Co ty tam gadasz? - powiedział Gray, rozbawiony, nie wiedząc jeszcze o co chodzi Salamandrowi.
- Czy Natsu nauczył się jakiegoś innego języka? - powiedział Happy, nie wiedząc o co chodzi. Wtedy wszyscy złapali się za czoło.
- Nie, Happy. - odpowiedział za wszystkich Gray, a wtedy Natsu znów upadł na podłogę.
- Ej, trzeba było się trzymać! - krzyknął zdenerwowany czarnowłosy.
Najebany Natsiasty! Nosz boskie xd
OdpowiedzUsuńKin: Jak dla mnie żaden smut że Lucyna 'nie żyje'. Poza tym SingLu rządzi! <3
Shi: Yyy... Nie xD Sting rządzi tylko z Shan z mojego bloga xD
Kin: Oj tam! Z Luce również nie wygląda źle ^^
Shi: No w sumie leprze to niż StingxYukino... Wciąż nie ogarniam jak Hiro-sensei mógł mi to zrobić ;-;
Kin: No... Ale wracając do rozdziału...
Shi: Szkoda mi Lu... Natsu tak bardzo się obwinia... Nawet Lax się przejął jej zniknięciem... Albo zniknięciem jej biustu xd
Kin: Lax nie jest aż taki!
Shi: Nom... Mam nadzieję że niedługo wszystko się wyjaśni, Lucy wróci do gildii i spławi piorunka i lodówę, a zostanie z Natsu <3 Szkoda że to nie jest koncert życzeń... Ale jeżeli jest to proszę uprzejmie o nie zabijanie Stinga-sama.
Kin: Zdrówka i weny! Pozdrawiamy!
Shi: Teletubisie mówią pa pa 🙋 ! 😘
Rozdział ciekawy i miło się go czytało... szkoda tylko że trochę krótki.
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie to że Natsu tak szybko uwierzył Stingowi oraz że pozwolił mu uciec.
Widać również że ma słabo głowę do picia.
Mam nadzieję że wszystko sie wyjaśni i Natsu sprowadzi Lucy do gildii.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Chcesz, żebym kolejną postać znienawidziła? XD Ja ogólnie Stinga lubię, lecz ten tutaj za bardzo przypomina czarny charakter :P
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł ci świetnie = Przyjemnie się czytało i mam nadzieje, że w następnym będzie więcej akcji, jak i romansu ;)
Przesyłam wenę i pozdrawiam ^^
~Natsuki